Każdy z nas ma w sobie wiele talentów, jednak nie wszystkim pozwalamy się ujawnić. Część z nich zamykamy nieświadomie we własnej szufladzie niepamięci. One jednak tam czekają, by z nas wypłynąć, by się wyrazić i służyć nam zgodnie ze swoją pierwotną naturą.
Dawniej, człowiek sięgał najpierw po siebie samego, czyli w chwilach potrzeby uruchamiał w sobie dary, z którymi przyszedł na świat. Potem te dary zaczęto nazywać. I tak na przykład w plemionach, osoby z największym darem nazywano szamanami (ci, którzy wiedzą). W innych częściach świata ludzie ci zyskali miano znachorów (ci, który znają). Znamy również szeptuchy (te, które szeptają i mają dar komunikacji ze wszechświatem), czy też zielarzy (ci, do których mówią rośliny).
Oczywiście dzisiaj słyszymy często, że to takie prymitywne, że to jakieś zabobony… Ale czy na pewno? Gdy nie było lekarzy i szpitali, ludzie szukali wsparcia w naturze i przez to właśnie uruchamiali w sobie więcej niż my dzisiaj uruchamiamy w sobie.
Dziś wolimy się polenić i nie podejmować wysiłku odkrywania czegoś w sobie. Przecież tuż za rogiem mamy lekarzy przeróżnych specjalizacji. I cudownie, że oni są i że pragną dzielić się z nami swoimi talentami (ci świadomi i działający z wewnętrznego powołania). Ich wsparcie jest często niezwykle potrzebne!
Chodzi jednak o to, żebyśmy wszyscy obudzili się i zaczęli odkrywać w sobie ukryte talenty – w tym te służące własnemu uzdrawianiu. Każdy z was może to zrobić! Nie każdy oczywiście na wielką skalę, bo od tego mamy w swoim otoczeniu te wybitne jednostki, które urodziły się już z pamięcią swojego daru i nie musiały go odkrywać, a jedynie doskonalić w tej rzeczywistości i w tym wymiarze doświadczania.
Przykładajcie dłonie jak najczęściej!
Robicie to już z resztą, bezwiednie. Gdy boli głowa, chwytacie ją w dłonie. Gdy boli brzuch, łapiecie się za niego. Gdy wasze dziecko uderzy się o coś, całujecie z czułością to miejsce. Dzieje się tak często, prawda?
To nic innego, jak bioenergoterapia – wasza własna, na co dzień! A jeśli będzie Wam lepiej to możecie to nazwać inaczej – na przykład czułościoterapią lub miłościoterapią. To nic innego jak przepływ energii miłości, która leczy wszystko! Naprawdę wszystko!